Witajcie kochani!
Wracam do Was z piekącymi po dniu wczorajszym plecami. Tak, udało nam się pojechać na upragniony basen. Nie, nie opalałam się a już tym bardziej nie leżałam na brzuchu. Samo jakoś mnie sparzyło. :((
Dzisiaj na szczęście zachmurzenie. Gdyby było słońce marudziłabym i ubolewała nad tym jak okropnie mnie pieką plecy jeszcze bardziej niż teraz.
Ale jest jeden plus. ;) Moja sukienka na nadchodzące w sierpniu wesele będzie się prezentować ładniej na opalonej skórze. Zresztą oby dwie bo dotychczas brudny róż i czerń prezentowały się na mnie tak sobie. Niektórzy nawet pokusili się o stwierdzenie, że z moja jasną karnacją i brakiem chęci do leżenia na słońcu wyglądam jak zombie. A tak nawet N. zauważył, że jest mi do twarzy z lekką opalenizną. ;)
Więc tylko się cieszyć i czekać aż przestanie boleć. No i modlić się, żeby mi skóra nie zeszła.
Tym razem na urodzinowo - jak zwykle w stylu vintage. :)